Jonathan Wilson - Bramkarz, czyli outsider
Lektura pierwszych stron może być dla czytelnika pewnym szokiem, odkrywającego, że jeszcze nieco ponad wiek temu grało się nie tylko bez golkipera, lecz również niemal bez obrońców, a ówczesny futbol był sportem zupełnie różnym od tego znanego współcześnie. Rola bramkarza była zaś nie do pozazdroszczenia również z tego dodatkowego powodu, iż chyba żaden inny gracz nie był w równym stopniu zagrożony odniesieniem kontuzji, i to bardzo poważnej, ówczesna piłka nożna była bowiem sportem niezwykle brutalnym, wręcz „chuligańskim”. Bez znajomości tej historii trudno jednak tak naprawdę zrozumieć specyfikę nawet nie bramkarskiego rzemiosła, co pewnego odium z nią związanego.
Autor przyjął konwencję przedstawiającą ewolucję przedmiotowej pozycji przez pryzmat losów jej najznakomitszych przedstawicieli w poszczególnych epokach – w konsekwencji dla własnego rozbawienia można sobie uświadomić, że tytułowe zawołanie nie było właściwe wyłącznie dla osób o intelektu
alnych predyspozycjach podstawówek, lecz również i wychowanków elitarnych brytyjskich szkół.
Wilsonowi należy oddać, że poważył się na dość szerokie spojrzenie. Gdy zacząłem myśleć, iż zamyka się on w kręgu europejsko-latynoskim – niewątpliwie o kluczowym znaczeniu w futbolu – to uraczył mnie on rozdziałem traktującym o afrykańskich tradycjach na bramce. Nie sposób jednak nie odnieść wrażenia, że raczej poważył się on na solidną pracę u źródeł niźli własne ustalenia (jakkolwiek teza, że Brazylijczycy tak naprawdę nie lubią piłkarstwa z pewnością trywialną nie jest).
„Bramkarz, czyli outsider” to doskonała lektura dla wszystkich niespełnionych gwiazd futbolu o intelektualnych ambicjach czy predyspozycjach – a przez to w dzieciństwie szczególnie narażonych na pełnienie tej jakże niewdzięcznej, choć zarazem na swój sposób heroicznej funkcji. Niestety, stosunkowo niewiele w niej wyczytamy o tajnikach i codzienności piłkarskiego rzemiosła – może ona być pozycją rozczarowującą dla trenerów młodzieżówek – znacznie więcej zaś o ludziach się nim trudniących. Perspektywa czasu od jej powstania pozwala zaś niejednokrotnie jednak roześmiać się nad przenikliwością, bądź jej brakiem (Joe Hart!) autora.
Autor: Klemens
Autor przyjął konwencję przedstawiającą ewolucję przedmiotowej pozycji przez pryzmat losów jej najznakomitszych przedstawicieli w poszczególnych epokach – w konsekwencji dla własnego rozbawienia można sobie uświadomić, że tytułowe zawołanie nie było właściwe wyłącznie dla osób o intelektu
Wilsonowi należy oddać, że poważył się na dość szerokie spojrzenie. Gdy zacząłem myśleć, iż zamyka się on w kręgu europejsko-latynoskim – niewątpliwie o kluczowym znaczeniu w futbolu – to uraczył mnie on rozdziałem traktującym o afrykańskich tradycjach na bramce. Nie sposób jednak nie odnieść wrażenia, że raczej poważył się on na solidną pracę u źródeł niźli własne ustalenia (jakkolwiek teza, że Brazylijczycy tak naprawdę nie lubią piłkarstwa z pewnością trywialną nie jest).
„Bramkarz, czyli outsider” to doskonała lektura dla wszystkich niespełnionych gwiazd futbolu o intelektualnych ambicjach czy predyspozycjach – a przez to w dzieciństwie szczególnie narażonych na pełnienie tej jakże niewdzięcznej, choć zarazem na swój sposób heroicznej funkcji. Niestety, stosunkowo niewiele w niej wyczytamy o tajnikach i codzienności piłkarskiego rzemiosła – może ona być pozycją rozczarowującą dla trenerów młodzieżówek – znacznie więcej zaś o ludziach się nim trudniących. Perspektywa czasu od jej powstania pozwala zaś niejednokrotnie jednak roześmiać się nad przenikliwością, bądź jej brakiem (Joe Hart!) autora.
Autor: Klemens