Like a Dragon: Infinite Wealth

Like a Dragon: Infinite Wealth
Sztab VVeteranów
Tytuł: Like a Dragon: Infinite Wealth
Producent: Ryu ga Gotoku Studio
Dystrybutor: SEGA
Gatunek: turowa/RPG
Premiera Pl:0000-00-00
Premiera Świat:
Autor: Ksiądz Malkavian
Ocena
czytelników bd GŁOSUJ
OCENA
REDAKCJI 90% procent
Wyroznienie
Głosuj na tę grę!

Like a Dragon: Infinite Wealth

Prawdopodobnie najdłuższa i najbardziej rozbudowana część cyklu. Zupełnie nowa lokacja Honolulu (Hawaje) z kilkoma unikalnymi aktywnościami. Naturalnie fabuła trzyma w napięciu do końca i potrafi wycisnąć kilka łez. Ale od początku...
like-a-dragon-infinite-wealth-recenzja-27946-1.jpg 1Dobre historie nie zaczynają się od „żyli długo i szczęśliwie”. Ba, w przypadku serii Like a Dragon to nawet zakończenia dalekie są od tej formułki. Tym razem przygody Kasugi zaczynają się spokojnie, aby niczym kostki domina spektakularnie się przewrócić. I oczywiście przy aktywnym udziale grającego w tych katastroficznych na skalę mikrowydarzeniach. Co tu dużo mówić: jak widzieliście zapowiedzi, to wiecie, że bohater wyląduje z gołą rzycią na środku plaży w biały dzień. A to dopiero początek zalet tej gry!

Nowa odsłona serii to również nowa lokacja czyli Honolulu na Hawajach i jest ogromne! Plus nadal jeszcze mamy Ijincho czy stare dobre Kamurocho. Tu Ichiban trafia w poszukiwaniu własnej matki, co będzie się wiązać z wplataniem się w kabałę, gdzie będą mieć go na celowniku trzy lokalne organizacje przestępcze. A i bez tego nasze zwiedzanie będzie zakłócane przez grupki opryszków, co jest w sumie normą w Yakuzach. Dużo zamieszania? A co jeżeli do fabularnej mieszanki dodamy jeszcze legendarnego Kazumę Kiryu? W sumie dla zaznajomionych z poprzednią częścią nie powinno to być wielkim zaskoczeniem, plus: była możliwość pogrania właśnie w moment spotkania się Smoka Dojimy z Bohaterem Yokohamy - wiele więc nie zdradziłem. I powiem szczerze: oszczędzę Wam pisania o fabule, bo praktycznie co rozdział dostajemy jakiś nowy zaskakujący kawałek. Ale pojawia się pytanie: czy konieczna jest znajomość poprzednich części?

Oczywistym jest, że mocno pomaga w zrozumieniu, bo inaczej to jakby nowy serial zacząć oglądać od ostatniego sezonu. Teoretycznie nadal jest szansa na połapanie się, szczególnie, że jest mnogość reminiscencji, ale jednak doświadczenie wcześniejszych gier z serii pomaga w szybszym ogarnianiu kontekstu i odniesień. To może tak o drużynach trochę powiem?

Tak, liczba mnoga, bo w połowie gry Kiryu dostaje własną, złożoną z zasłużonych towarzyszy boju Ichibana. Wspomniany też spotka się z dawnymi przyjaciółmi, a nawet i pozna dwójkę nowych za granicą - w dość nietypowych okolicznościach. I tu pojawia się temat walki.

Jest podobnie jak w poprzedniej większej części Like a Dragon czyli mamy turowe RPG z możliwością poruszania
postaciami - ma to znaczenie w przypadków ataków, bo można dzięki temu użyć elementów otoczenia jako broni improwizowanej, posłać przeciwników na ścianę, przeciwników czy naszą drużynę w celu połączenia ataków. Oczywiście silniejsze więzi z resztą ekipy pozwalają na częstsze (i silniejsze!) wykonywanie ataków łączonych czy poprawianie lądującym pod ich nogami oprychom. Bywa że mamy możliwość zadania większych obrażeń czy skuteczniejszej obrony, gdy w porę wdusimy odpowiedni przycisk. Napełniamy też atakami wskaźnik do zagrań z przywódcą (Ichiban albo Kiryu), co pozwala wykonać mocno dewastujący atak (często z tymczasowymi bonusami) z jednym członkiem ekipy... albo wszystkimi - acz tę opcję ataku całą gromadą ma tylko Ichiban. Kiryu dostaje coś wyglądającego jak zatrzymanie czasu.

Mamy też klasy postaci, z czego każda postać ma unikalną dla siebie. Są one najbardziej optymalne, choć warto dla statystyk i niektórych umiejętności rozwinąć też inne co najmniej do tego 30 poziomu. Poza klasami i poziomami Ichiban i Kiryu mogą rozwijać osobowość (Kasuga) - odpowiednio aspekty (Kazuma). Są one witalne w temacie umiejętności z klasy Bohatera oraz Smoka Dojimy. W pierwszym poprawiają zasięg i skuteczność mocy, w drugim operowanie przypisanym im stylem walki. A rozwój jest właściwie mało skomplikowany, bo odbywa się dzięki różnego rodzaju aktywnościom: od walki po umiejętne uczestnictwo w jednej z dziesiątek mini-gier.

Wzmiankowane aktywności poboczne to kolejny znak tej serii. Większość jest znana z wcześniejszych, ale dodano też kilka zupełnie nowych. Część bazuje na istniejących już grach typu Pokemon (Sujimon) czy Animal Crossing (Dondoko Island) - siłą rzeczy są uproszczone względem oryginałów. Fortunnie, nie trzeba zdobyć mistrzowskich wyników w każdej do kompletu osiągnięć czy pełnego rozwoju osobowości czy aspektów liderów.

Kiryu ma też możliwość odświeżania sobie wspomnień odwiedzając miejsca na mapie - czasami po prostu narzuci mu to określone skojarzenie, a niekiedy będzie z tym związana cała misja poboczna. Samo w sobie nadaje też jego fabule dodatkowej głębi emocjonalnej. Z drugiej strony to niemal cudem udaje mu się pozostać uznanym za zmarłego przez otoczenie.

I to nie pierwsza niekonsekwencja w tym tytule. Oprawa dźwiękowa jak zwykle na znakomitym poziomie. Ba, jak zatęsknilike-a-dragon-infinite-wealth-recenzja-27946-2.jpg 2my za tą z innych tytułów SEGI, to jest możliwość ich słuchania poprzez radio w telefonie. Chcemy sobie pobiegać po Honolulu w takt utworów z Persony 5? Jasne, jak znajdziemy odpowiednie cd w grze, to jest to jak najbardziej możliwe. Głosy aktorów dodane też prawie idealnie. Prawie. Bo czy naprawdę nie można było dać dla postaci z USA jako aktora głosowego kogoś, kto dobrze włada angielskim i przy okazji japońskim, a nie odwrotnie? Bo jednak śmiesznie gdy rodowity Amerykaniec mówi z dziwnym akcentem po angielsku, a za to płynnie po japońsku. A do tego wymawia wyraz „duma” jako „plaud”, eh. Abstrahując od samej warstwy dźwiękowej - bariera językowa zdaje się w grze istnieć mocno na początku, bo później spotykamy widocznie prawie same postacie mówiące po japońsku. Im dalej w fabule jesteśmy, tym mniej ten element komunikacji ma znaczenie.

Osiągnięcia w grze są prostsze do zrobienia niż w pierwszym Like a Dragon i jak pisałem - nie wymagają zrobienia dosłownie wszystkich aktywności. Tak naprawdę tylko tych nowych, a te są umiarkowanie trudne. Najwięcej problemu sprawiały nawet nie bonusowe podziemia dostępne po ukończeniu gry, a raczej jej ponowne przejście na poziomie Legendarnym - mimo trybu Nowej Gry+ nadal pod koniec potrafił dać solidnie w kość.

Reasumując: to bardzo udana część i równie rozbudowana. Nawet trzymając się tylko głównej linii fabularnej (kto grający w tę serię tak robi?) mamy zapewnione ponad 50 godzin gry. Scenariusz jest mocny zarówno fabułą, akcją jak i postaciami. Te ostatnie są świetnie napisane (Yamai!) i zaskakują swoimi działaniami. Płynne połączenie wątków osobistych postaci głównych (z naciskiem na Kiryu) z woltami w fabule to majstersztyk. Będzie naturalnie sporo okazji do uronienia kilku łez i to nie tylko w finale. Tradycyjnie powaga scenariusza walczy z komicznością działań pobocznych. I za to kochamy serię!

ZALETY:
- seria daje to co zawsze, ale więcej
- postacie
- oprawa dźwiękowa
- pełna zwrotów akcji fabuła

WADY:
- niby brak, ale...
- ... czasami ten japangielski rozwalał mnie

Osoby, które grałyby w tę grę:
- Erdrick
- Dr. Nanakamado
- Robinson Cruzoe

Osoby, które nie grałyby w tę grę:
- Shoko Asahara
- Wilford Pulawa
- Sabine Charmasson

Autor: Ksiądz Malkavian
skomentuj
KOMENTARZE NA TEMAT GRY
więcej komentarzy dodaj komentarz
RECENZJE CZYTELNIKÓW
ILOŚĆ RECENZJI - ŚREDNIA OCENA - % więcej recenzji dodaj recenzję