South Park: Phone Destroyer
Sztab VVeteranów
Tytuł: South Park: Phone Destroyer
Producent: RedLynx
Dystrybutor:
Gatunek: karcianka
Premiera Pl:0000-00-00
Premiera Świat:
Autor: Klemens
Tytuł: South Park: Phone Destroyer
Producent: RedLynx
Dystrybutor:
Gatunek: karcianka
Premiera Pl:0000-00-00
Premiera Świat:
Autor: Klemens
South Park: Phone Destroyer
Rzeczona pozycja towarzyszyła produkcji drugiej odsłony cyklu erpegów rozgrywających się w świecie popularnej kreskówki, tak iż jego wyjadacze winni się poczuć niczym w domu. Nieodmiennie jesteśmy Nowym, jak zwykle zaś mamy do czynienia ze wszechogarniającym dziecięcym LARP-em, nasza rola zaś sprowadza się do prowadzenia kolejnych i kolejnych walk – zapomnijcie o jakiejkolwiek fabule, tu chodzi tylko o taktykę!
No prawie. Gra reprezentuje sobie niezwykle popularny ostatnimi czasy gatunek karcianek. A że o żadnym bezrybiu mówić już nie można, dla autorów konieczne było jakieś wyróżnienie się z tłumu. W konsekwencji w dość znacznym stopniu wzbogacili oni grę o elementy zręcznościowe, a właściwie tempo operowania palcem (niekoniecznie zaś dokładność). Cóż, osobiście nie przyjąłem tej wolty z dużą wyrozumiałością, czasami bowiem ogólna sprawność manualna potrafi zadecydować o ostatecznym rezultacie, co jednak jest dość obcym dla tego gatunku k
onceptem…
Naturalnie niebagatelne znaczenie ma również dobór talii. Niestety ogólna liczba dostępnych kart nie jest oszałamiająca, autorzy jednak pokusili się o całkiem frapujące rozwiązanie pozwalające „awansować” poszczególne elementy, tak iż dwie identyczne postacie wcale niekoniecznie muszą się cechować adekwatną efektywnością.
Co więcej, deweloperzy pokusili się nawet o pewną racjonalną koherencję. Skoro bowiem serialowy Cartman raz wciela się w szeryfa, przy innej okazji zaś w robota, to oczywiste jest, że obie te postacie nie mogą jednocześnie wystąpić w tym samym starciu. Powiem szczerze – doceniam!
Jak przystało na produkcję darmową, grę cechuje obecność mikropłatności, acz nie byłbym skłonny ich uznać za agresywne. Gry nie można znieważyć określeniem pay-to-win, przy odrobinie (nieco większej) cierpliwości adekwatny efekt można osiągnąć również bez sięgania po rzeczywistą walutę, mimo wszystko to miał być tytuł towarzyszący promocji innej pozycji a nie pekuniarny sam w sobie.
Szkoda tylko, iż produkcja ta kładzie duży nacisk na elementy sieciowe. Mniejsza z tym, że jej funkcjonowanie wymaga połączenia z Internetem (co bynajmniej nie wzbudza nigdy mego entuzjazmu), lecz jej mechanika wymaga jednak stoczenia od czasu do czasu starcia z innym białkowym rywalem. Póki co to jeszcze nie jest problem, dostępność innych graczy jest dość znaczna, wraz z upływem czasu należy się jednak spodziewać obumarcia tej produkcji chociażby z uwagi na niemożność przeskoczenia danego etapu.
Gra pozostaje wierna kreskówkowo-giercmańskiej oprawie audiowizualnej, której dodatkowym atutem jest pełne spolszczenie. Choć jeśli jesteś, drogi graczu, osobą niepełnoletnią, to lepiej nie pokazuj jej swym nauczycielom czy rodzicom – poziom niektórych żartów jest jeśli nie kloaczny, to z pewnością bardzo odległy od wszystkiego mieszczącego się w granicach tzw. politycznej poprawności.
South Park: Phone Destroyer to produkcja, którą winno się traktować w kategoriach przerywnika czy chwilowej odskoczni. Nie jest ona w stanie przyciągnąć na dłużej, potrafi też momentami sfrustrować, co potrafi jednak zrekompensować nagłym wywołaniem wybuchu śmiechu.
Autor: Klemens
No prawie. Gra reprezentuje sobie niezwykle popularny ostatnimi czasy gatunek karcianek. A że o żadnym bezrybiu mówić już nie można, dla autorów konieczne było jakieś wyróżnienie się z tłumu. W konsekwencji w dość znacznym stopniu wzbogacili oni grę o elementy zręcznościowe, a właściwie tempo operowania palcem (niekoniecznie zaś dokładność). Cóż, osobiście nie przyjąłem tej wolty z dużą wyrozumiałością, czasami bowiem ogólna sprawność manualna potrafi zadecydować o ostatecznym rezultacie, co jednak jest dość obcym dla tego gatunku k
Naturalnie niebagatelne znaczenie ma również dobór talii. Niestety ogólna liczba dostępnych kart nie jest oszałamiająca, autorzy jednak pokusili się o całkiem frapujące rozwiązanie pozwalające „awansować” poszczególne elementy, tak iż dwie identyczne postacie wcale niekoniecznie muszą się cechować adekwatną efektywnością.
Co więcej, deweloperzy pokusili się nawet o pewną racjonalną koherencję. Skoro bowiem serialowy Cartman raz wciela się w szeryfa, przy innej okazji zaś w robota, to oczywiste jest, że obie te postacie nie mogą jednocześnie wystąpić w tym samym starciu. Powiem szczerze – doceniam!
Jak przystało na produkcję darmową, grę cechuje obecność mikropłatności, acz nie byłbym skłonny ich uznać za agresywne. Gry nie można znieważyć określeniem pay-to-win, przy odrobinie (nieco większej) cierpliwości adekwatny efekt można osiągnąć również bez sięgania po rzeczywistą walutę, mimo wszystko to miał być tytuł towarzyszący promocji innej pozycji a nie pekuniarny sam w sobie.
Szkoda tylko, iż produkcja ta kładzie duży nacisk na elementy sieciowe. Mniejsza z tym, że jej funkcjonowanie wymaga połączenia z Internetem (co bynajmniej nie wzbudza nigdy mego entuzjazmu), lecz jej mechanika wymaga jednak stoczenia od czasu do czasu starcia z innym białkowym rywalem. Póki co to jeszcze nie jest problem, dostępność innych graczy jest dość znaczna, wraz z upływem czasu należy się jednak spodziewać obumarcia tej produkcji chociażby z uwagi na niemożność przeskoczenia danego etapu.
Gra pozostaje wierna kreskówkowo-giercmańskiej oprawie audiowizualnej, której dodatkowym atutem jest pełne spolszczenie. Choć jeśli jesteś, drogi graczu, osobą niepełnoletnią, to lepiej nie pokazuj jej swym nauczycielom czy rodzicom – poziom niektórych żartów jest jeśli nie kloaczny, to z pewnością bardzo odległy od wszystkiego mieszczącego się w granicach tzw. politycznej poprawności.
South Park: Phone Destroyer to produkcja, którą winno się traktować w kategoriach przerywnika czy chwilowej odskoczni. Nie jest ona w stanie przyciągnąć na dłużej, potrafi też momentami sfrustrować, co potrafi jednak zrekompensować nagłym wywołaniem wybuchu śmiechu.
Autor: Klemens